W Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury odbył się wernisaż fotografii Marka Nasiadki pod tytułem „Światłem malowane”. Artysta fotografik tak stara się wykonywać zdjęcia, by były małymi obrazami sztuki.
- Fotograf, podobnie jak malarz, tworzy obraz - mówił podczas wernisażu dyrektor MGOK, Marian Sus. – Nazwę fotografii utworzono z dwóch greckich słów: fotos – światło i graphos – rysować, czyli chodzi o rysowanie, malowanie światłem. Te dwa słowa chyba najlepiej oddają istotę tej sztuki.
Dyżurny krytyk sztuki Tomasz Staszewski przypomniał, że Marek Nasiadka wystawiał już w Ożarowie swoje prace razem z grupą artystów. - To są zdjęcia artystyczne – powiedział. - Kiedyś fotografia uważana była jedynie odbitkę rzeczywistości, a to jest też sztuka. Autor myśli nastrojem, kolorem, dekoracyjnością, ilustracyjnością. Każde jego zdjęcie jest obrazem dzieła sztuki. Fragmenty przyrody tak są skomponowane, że wnoszą nową jakość artystyczną, nową rzeczywistość. To faktura nowej materii.
- Nie jestem specjalistą fotografii, ale chcę jedno powiedzieć – podkreślał podczas spotkania burmistrz Marcin Majcher. - Artysta plastyk maluje, ma czas, a fotograf musi mieć bystrość umysłu, by w jednej chwili zrobić fotografię. I w jednej chwili powstaje wspaniały obraz. Serdecznie gratuluję.
Marek Nasiadka pamięta, jak przed dwudziestu laty pojawił się w tym rejonie, dokładnie w Glinianach, przed wszystkimi Świętymi. Przebywał także w Nowem. Miejscowe pejzaże tak go natknęły, że tu był początek jego książki „Małopolski przełom Wisły. Od Sandomierza do Kazimierza”. Przebywał tu parę razy na plenerach, znalazł wielu przyjaciół, poznał państwa Sawickich. Oswoił się z tą okolicą.
Zdjęcia wykorzystywał do ilustrowania swoich książek i artykułów o tematyce krajoznawczej, między innymi w czasopismach „Poznaj świat”, „Poznaj swój kraj”, „Kraina Bugu”, „Chrońmy przyrodę ojczystą”. Z zawodu jest geografem i swoją wiedzę wykorzystuje podczas wykonywania fotografii.
W rozmowie z reporterem Marek Nasiadka zgodził się, że wschód lub zachód słońca często jest tematem jego fotografii. - To moment magiczny, gdy słońce wychodzi zza horyzontu lub zachodzi za horyzont, barwy są wtedy szczególnie mocne, sugestywne – opowiadał. - Są to widoczki malownicze, niektórzy się z tego śmieją, że brakuje jeszcze jelenia na rykowisku, ale nie o tu chodzi. To wtedy szczególnie jest widoczna gra światła, co bardzo mnie interesuje.
Marek Nasiadka podczas rozmowy podkreślał, że, wykonując zdjęcia, trzeba się nauczyć patrzeć. Po wielu latach fotografowania człowiek nabiera doświadczenia, widzi niemal tak, jak aparat fotograficzny. Cała sztuka jest w tym, by przełożyć to tak, by wydawało się, że to obraz.