Fot. od lewej druhowie OSP z Sobótki, Bartłomiej Opala, Krzysztof Chrzanowski, Artur Morgaś.
Każdy daje coś z siebie
- Wszyscy uczestniczymy w udzielaniu pomocy, każdy daje coś z siebie – mówi naczelnik OSP Artur Morgaś. – Dary zawozimy do jednej z fundacji we Lwowie. Pierwszy raz pojechaliśmy 8 marca, później jeździliśmy co tydzień, teraz znowu się wybieramy. Za pierwszym razem byliśmy w trasie 2 dni, spaliśmy u przyjaciół, bo zastała nas na miejscu godzina policyjna. Teraz na granicy już nie ma kolejek, mamy dokumenty o udzielaniu pomocy humanitarnej i jesteśmy szybko odprawiani.
Druhowie zawożą niezbędne artykuły żywnościowe, sanitarne, lekarskie, wojskowe, zwłaszcza konserwy o długim terminie ważności, odzież wojskowa, kamizelki kuloodporne, buty wojskowe, rękawice, okulary, powerbanki, butle gazowe z palnikami. Przydałby się stary samochód terenowy, śpiwory, koce, pampersy dla dorosłych.
Prezes OSP w Sobótce Krzysztof Chrzanowski podkreśla, że ich zaangażowanie wynika z chęci pomocy ludziom. Druhowie postanowili wspierać przyjaciół z Ukrainy, którym brakuje podstawowych środków do normalnej egzystencji. Druh Bartłomiej Opala pomaga ze swoim bratem Jakubem. - Gdy wyjeżdżamy, rodzina się martwi, czy nic nam się nie stanie – nie ukrywa. - Nigdy nie wiadomo, co nas może spotkać na drodze. Mimo trudności, rodzina jest za tym, by pomagać Ukrainie.
OSP w Sobótce mobilizuje społeczność lokalną. Koło Gospodyń Wiejskich na czele z Justyną Opalą, żoną Jakuba, zorganizowało kiermasz połączony ze sprzedażą ciast. Zebrano kolejne środki pomocowe. Druhowie współpracują też z PCK w Sandomierzu, za co dziękują wszystkim osobom. Prowadzą stronę na facebooku OSP Sobótka, na której na bieżąco podają wszystkie ważne informacje o swojej akcji.
Druhowie nie ukrywają, że ich prywatne środki już się wyczerpały. Teraz proszą o wsparcie ludzi dobrej woli, szukają firm, które chciałyby z nimi współpracować. Jest coraz trudniej z pomocą, już nie ma tego pierwszego zapału.
Przyjacielskie kontakty
Jak to się zaczęło? Druhowie w przeszłości kontaktowali się z kolegami z Ukrainy, często wyjeżdżali ze swoimi rodzinami do Lwowa. Wszystkie wcześniejsze kontakty spowodowały, że po wybuchu wojny zapadła decyzja, by pomagać przyjaciołom.
- W pierwszych dniach konfliktu kolega zadzwonił, że jedzie do mnie jego żona z trojgiem dzieci i teściową – opowiada naczelnik Artur Morgaś. - Przebywali u mnie kilka dni, potem zapragnęli trochę prywatności i wynająłem im mieszkanie w Sandomierzu.
Naczelnik Artur Morgaś nie chce przewidywać, jakie będą dalsze losy wojny. Ukraińcy uważają, że szybko się skończy. On jest pesymistą i uważa, że wojna może trwać jeszcze dość długo. - Wygląda to wszystko strasznie, jest niewesoło, mnóstwo ludzi wyjechało na zachód Ukrainy, tylko do Lwowa trafiło około 300 tysięcy, jest kryzys humanitarny – opowiada. - Często jest tak, że niektórzy już nie mają po co wracać, bo wszystko zostało zrujnowane. Przepadł cały ich dorobek życia.
Burmistrz Ożarowa Marcin Majcher w superlatywach wyraża się o druhach z Sobótki. Chwali Artura Morgasia, który od tego roku jest naczelnikiem jednostki OSP, a już dal się poznać jako rzutki, energiczny organizator. Po wybuchu wojny druhowie z Sobótki pod jego kierunkiem jeżdżą z darami do Lwowa.
Aktywni druhowie z Sobótki, którzy wspierają przyjaciół z Ukrainy: Krzysztof Chrzanowski, Artur Morgaś, Bartłomiej Opala, Jakub Opala, Marcin Skoczylas, Damian Choda, Artur Gogół, Marcin Sobczyk, Paweł Praga.