Burmistrz Marcin Majcher uczestniczył niedawno w forum samorządowców, które odbyło się w Warszawie. Przybyło blisko 2 tys. osób, które chciały wyrazić swój sprzeciw wobec zapowiadanych zmian w ordynacji wyborczej.
Do stolicy przyjechali między innymi prezydenci Białegostoku, Gdańska, Gliwic, Wrocławia, a także marszałkowie województw, liczni burmistrzowie i wójtowie. Spotkanie zorganizowało siedem organizacji, między innymi Związek Miast Polskich, Unia Metropolitalna, Związek Gmin Wiejskich RP.
– Pracujemy 27 lat i podstawą jest dla nas ustawa samorządowa – mówi burmistrz Marcin Majcher. - Była ona doskonalona, często modyfikowana, wątpliwe punkty zostały zmieniane zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców. Teraz zaistniała sytuacja, że administracja rządząca chce przepisy dostosować do własnych potrzeb i oczekiwań bez konsultacji z naszymi środowiskami.
Burmistrz nie ukrywa, że wielka aglomeracja Warszawy ma służyć jedynie temu, by zabezpieczyć swoje potrzeby polityczne. Nie ma żadnych szans i możliwości, by z tego skorzystali obywatele. O propozycji dwóch kadencji wójtów, burmistrzów, prezydentów Marcin Majcher uważa, że jest mocno nieprzemyślana. Na samorząd i jego kształt powinni mieć wpływ wyborcy. To oni decydują, że jest 4-letnia kadencja i wybierają swojego wójta, burmistrza, prezydenta. Jeśli spełnia ich oczekiwania, to powinien być traktowany jako ten, który realizuje ich zadania. Natomiast dwie kadencje to jest tak, że w pierwszej człowiek uczy się organizacji pracy, samorządu, w drugiej – myśli o zapewnieniu sobie pracy, bo już nie będzie mógł startować. Dwie kadencje i człowiek idzie na bruk. Nie liczy się jego pozycja administracyjna, liczy się zapis administracyjny. Taka jest propozycja ustawy.
- Dziwię się, że parlamentarzyści zaczynają majstrować przy samorządzie nie ukrywa burmistrz Marcin Majcher. - A powinni zacząć od siebie i doprowadzić do tego, by posłowie i senatorowie funkcjonowali dwie kadencje.
Marcin Majcher wyjaśnia, że na naszych oczach mamy z próbą centralizacji władzy, co nie sprawdziło się już w poprzedniej epoce. Jeśli stwarza się obywatelowi możliwość uczestniczenia w kształtowaniu życia gospodarczego w kraju, to on czuje się zobowiązany do aktywności. Jeśli jednak przekreśla się te szanse i próbuje decydować za niego górą, to ten człowiek staje się jedynie konsumentem, zwykłym zjadaczem chleba.